Herbatka dla indywidualisty ;)
kopalnia pomysłów z designu: http://www.thedieline.com/blog/
znalezione na: http://ilikedesign.blox.pl/html
fot.www.wdaru.com
czwartek, 29 października 2009
tea-idea 1
wtorek, 27 października 2009
Art street ujarzmiany
W dn. 13.10. odbyła się całodzienna konferencja naukowej na ASP, poświęcona street artowi.
Seminarium "Street art. Między wolnością a anarchią" zorganizowanego przez Ośrodek Badań Przestrzeni Publicznej w ASP. Oto fragment artykułu Dariusza Bartoszewicza z Gazety Wyborczej na ten temat:
"(...)Uczestnicy seminarium zastanawiali się, czy zbuntowana i anarchizująca sztuka ulicy przeniesiona na salony - do muzeów i galerii (była np. w Tate Modern w Londynie "Beautiful Losers. Contemporary Art and Street Culture") - nie zostaje uśmiercona. Klasyk znakomitych i dowcipnych obrazów graffiti, angielski twórca znany jako Banksy dał się już trochę skomercjalizować. Słynne szablony z murów przeniósł na płótno i sprzedaje za grube pieniądze. - Jego murale znikają z miasta, są kradzione z tynkiem - mówił Łukasz Biskupski z Łodzi, kurator Festiwalu Inicjatyw Miejskich "Miastograf".
Gorsze szkody zbuntowanym twórcom działającym w przestrzeni miasta przynosi świat reklamy, który z chęcią stosuje podobne chwyty. - Street art i reklama bardzo się lubią i wzajemnie uzupełniają, pasują do siebie, przenikają się. Uznawanie street artu za sztukę anarchistyczną jest błędem. Street art już jest skomercjalizowany - przekonywał Sławomir Wojtkowski z Warszawskiej Szkoły Reklamy.
Wyświetlał na ekranie vlepki, murale, graffiti reklamujące np. napoje gazowane. - Różnimy się tym, że mamy większy budżet i dodajemy logo. Malowane szablony na chodnikach, marketing partyzancki i wirusowy też się dobrze sprawdza - przekonywał.
- To reklama nielegalna. Te napisy z szablonów KLM, MD, 36,6, Heya, które potem tak trudno usunąć z chodników - protestowała Elżbieta Dymna ze stowarzyszenia MiastoMojeAwNim.pl.
- W świetle polskiego prawa i luk w nim to działanie legalne - bronił się Wojtkowski.
- Nieprawda! Przestrzeń publiczna nie jest niczyja, ma gospodarza. Reklamę na chodniku można umieścić tylko za zgodą zarządcy pasa drogi. A gdyby przy okazji takiego "guerilla marketingu" ktoś mazał nam po samochodzie? Albo po torbach i ubraniach? - irytował się Tomasz Gamdzyk z miejskiego wydziału estetyki.
- Ależ emocje. O to nam chodziło. Plonem seminarium będzie książka - zapowiedział prof. Mirosław Duchowski, szef pracowni sztuki w przestrzeni publicznej i moderator konferencji."
źródło:
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34889,7142240,_To_jest_sztuka__To_jest_wandalizm_.html
http://www.miastomojeawnim.pl/
Seminarium "Street art. Między wolnością a anarchią" zorganizowanego przez Ośrodek Badań Przestrzeni Publicznej w ASP. Oto fragment artykułu Dariusza Bartoszewicza z Gazety Wyborczej na ten temat:
"(...)Uczestnicy seminarium zastanawiali się, czy zbuntowana i anarchizująca sztuka ulicy przeniesiona na salony - do muzeów i galerii (była np. w Tate Modern w Londynie "Beautiful Losers. Contemporary Art and Street Culture") - nie zostaje uśmiercona. Klasyk znakomitych i dowcipnych obrazów graffiti, angielski twórca znany jako Banksy dał się już trochę skomercjalizować. Słynne szablony z murów przeniósł na płótno i sprzedaje za grube pieniądze. - Jego murale znikają z miasta, są kradzione z tynkiem - mówił Łukasz Biskupski z Łodzi, kurator Festiwalu Inicjatyw Miejskich "Miastograf".
Gorsze szkody zbuntowanym twórcom działającym w przestrzeni miasta przynosi świat reklamy, który z chęcią stosuje podobne chwyty. - Street art i reklama bardzo się lubią i wzajemnie uzupełniają, pasują do siebie, przenikają się. Uznawanie street artu za sztukę anarchistyczną jest błędem. Street art już jest skomercjalizowany - przekonywał Sławomir Wojtkowski z Warszawskiej Szkoły Reklamy.
Wyświetlał na ekranie vlepki, murale, graffiti reklamujące np. napoje gazowane. - Różnimy się tym, że mamy większy budżet i dodajemy logo. Malowane szablony na chodnikach, marketing partyzancki i wirusowy też się dobrze sprawdza - przekonywał.
- To reklama nielegalna. Te napisy z szablonów KLM, MD, 36,6, Heya, które potem tak trudno usunąć z chodników - protestowała Elżbieta Dymna ze stowarzyszenia MiastoMojeAwNim.pl.
- W świetle polskiego prawa i luk w nim to działanie legalne - bronił się Wojtkowski.
- Nieprawda! Przestrzeń publiczna nie jest niczyja, ma gospodarza. Reklamę na chodniku można umieścić tylko za zgodą zarządcy pasa drogi. A gdyby przy okazji takiego "guerilla marketingu" ktoś mazał nam po samochodzie? Albo po torbach i ubraniach? - irytował się Tomasz Gamdzyk z miejskiego wydziału estetyki.
- Ależ emocje. O to nam chodziło. Plonem seminarium będzie książka - zapowiedział prof. Mirosław Duchowski, szef pracowni sztuki w przestrzeni publicznej i moderator konferencji."
źródło:
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34889,7142240,_To_jest_sztuka__To_jest_wandalizm_.html
http://www.miastomojeawnim.pl/
poniedziałek, 26 października 2009
niedziela, 18 października 2009
Rzeźba kinetyczna i Theo Jansen
poniedziałek, 12 października 2009
Witam w blogu notatnikowym dla studentów IAW w Przemyślu!
Subskrybuj:
Posty (Atom)